niedziela, 10 czerwca 2012

jak długo boli ból?

Nie broń mi mała
wierzyć, że
cały świat
nie jest wart Ciebie.

Odpocznijmy,
zapomnijmy,
okłamujmy, bo prawda miesza nam w sercach.


Jak płomyk, który migota,
chodź, rozświetl mój ogień.

Zanim zgasimy światło 
i zamkniemy oczy, 
powiem Ci sekret,
 który chowałam całe życie:
dla Ciebie żyje
i dla Ciebie umrę.


Chciałabym Ci wystarczać.
 Tak idealnie pasować do bioder,
 marzeń i Twojego domu. 
Już zawsze na zawsze być.
Może chodzi o wszystko, 
co wydarzyło się obok. 
O skutki uboczne. 
Wrażenia dodane w promocji.?


Jedno jest ważne 
masz być szczęśliwa.




Jest tylko jeden sposób, żeby zacząć: zacząć.


I nawet jeśli żyłabym tysiąc lat,
wiedz, że nigdy nie potrafiłabym 
wyjaśnić, jak skradłeś moje serce 
tamtego dnia.


Na stacji mojego życia 
niespodziewanie zatrzymał się
 pociąg "Przeszłość". 
Choć zalała mnie fala wspomnień,
a wśród tłumu 
zauważyłam Ciebie - nie wsiadłam.



Niekochany nie zdradza. 
Niekochany chodzi, 
dzwoniąc w kieszeni 
niepotrzebnym kluczem.
Tak, właśnie tak to kotku wygląda
i tak to się kończy.

Czasem mnie jeszcze tylko 
dusisz w podświadomości.
Czasem. Taa.


Uczę się oddychać bez Ciebie.


Wycofuję się.
 Mam dosyć.
 Przepraszam i dziękuję.


Chodź i powiedz, że zostajesz..


I mogę powiedzieć,
że jego ulubionym 
kolorem jest biały,
 uwielbia stwierdzać, 
urodził się dwudziestego siódmego, 
jego siostra jest piękna,
ma oczy jego ojca
i jeśli spytasz mnie, 
czy go kocham...
skłamałabym.
Zagubiliśmy się we
własnych kłopotach.
Dlatego pozwól mi odkryć,
że tu jesteś. Pomóż nam.

Niespełnione sny 
już się roztrzaskały.

Czuję, że dystans między nami może zniknąć,
jeśli tylko będziesz chciał.

Mój Boże, gdybym 
tylko mogła powiedzieć,
 że trzymam każdy oddech
 dla Ciebie.
Prowadź mnie przez ciemność, 
aż do początku dnia.
Potrzebuję pozwolenia.
 Pozwól mi być Twoją.



Będę czekała na Ciebie siedem lat,
siedemset pokoleń motyli..


Byłeś wszystkim, wszystkim czego chciałam.

Mówisz: wróć. Ja mówię: zawalcz.


Milczysz.
Łatwiej Cię
zrozumieć.

A gdy zaczynała pytać,
nie odpowiadał.


A gdy dojrzejesz spotkamy się w kawiarni, wypijemy
razem kawę i poprosisz bym
Ci wybaczyła.



Dawaj, chodź tu, wymyśliłam przyszłość dla nas.
 




Ufam Ci cały czas tak samo 
i nie wiem, dlaczego.
Policzki nie pamiętają już Twoich ust.
A wazon już dawno przestał
 tęsknić za delikatną łodygą konwalii


On mówiąc do mnie nie kończy zdania kropką.
On kończy je słodkim 'kocham Cię'.




Słyszysz? Może krzyczę zbyt cicho.
Przyjdziesz do mnie, a ja
 przywołując najlepszy uśmiech powiem:
' nie, dzięki, pieprz się. '


W w końcu, nie wiemy już, co się liczy. 
Granice się zacierają.
Jesteśmy, jak wolne elektrony.
Zamiast mózgu mamy kartę kredytową, 
zamiast nosa-odkurzacz,
i nic na miejscu serca.


Wolałeś swoje życie kretyna, 
szczęście by nas znudziło.
Zdechniemy osobno, samotnie.

Za każdym razem, kiedy tamtędy przejeżdżam,
wydaję mi się, że spostrzegam nasze
 dwie obejmujące się postacie, 
ale na tej ławce nikogo nie ma.
Przeszłość?

Po angielsku wyjdę w trakcie.
 I pójdę pić z nim wino,
siedzieć nocą na huśtawce.

I co ja mam Ci napisać? 
Że skręca mnie 
od środka na Twój widok?
 Że chodzę
 po ścianach z tęsknoty? 
Że zrobię
 każdą głupotę, by 
wmówić sobie że nic
  mnie nie obchodzisz?  

Man

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz